niedziela, 11 października 2015

Rozdział 34.

Muzyka do rozdziału:
*One Direction - Infinity
*Selena Gomez - Same Old Love
*River Flows In You 
*Ariana Grande - Why Try

Poprosiłam Malika, żeby zostawił mnie samą z Harrym, ale ten nie chciał się zgodzić i przez kilkadziesiąt minut powtarzał, że się o mnie martwi i że Styles to skończony Debil.
Z tym się akurat muszę zgodzić.
Żałuję, że zgodziłam się na tę rozmowę, ale inaczej nie dałby mi spokoju.
- Proszę... Stań za drzwiami. Będziesz wszystko słyszeć. - zaproponowałam przyjacielowi, po czym zgodził się i zawołał mojego, byłego już, chłopaka.
Gdy stanął obok mojego łóżka, przez całe moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki. Czy tak już będzie zawsze? Nie będę mogła normalnie funkcjonować przy nim, wspominając tamto zajście?
- Mogę usiąść? - wskazał na stołeczek, który stał obok mojego łóżka szpitalnego. Skinęłam głową, obserwując uważnie każdy jego, nawet najmniejszy ruch.
- O czym chcesz porozmawiać? - uśmiechnęłam się chamsko w jego stronę.
- Przestań... - spuścił głowę.
- Coś Ci nie pasuje w moim zachowaniu?
- Nie bądź chamska... Chciałem Cię przeprosić... Wyjaśnić wszystko...
Po raz pierwszy Harry był bezbronny. Po raz pierwszy słyszę w jego głosie zrezygnowanie i poddanie.
Czuję, jak moje skronie pulsują, ale dobrze wiem, że nie mogę mu tak łatwo odpuścić. Nie tym razem. To, co zrobił, to było przegięcie...
- To nie jest tak, jak Ci się wydaje... - powiedział, po dłuższej ciszy z mojej strony.
- Nie całowałeś się z Louisem? - zapytałam, rozbawionym głosem. 
Błąd. Wcale nie było mi do śmiechu. Wręcz przeciwnie. Miałam ochotę płakać, ale za dużo razy płakałam z jego powodu i nie mam zamiaru tego powtarzać. 
- Laura... - zadrżałam, gdy wypowiadał moje imię w taki sposób. On cierpiał. Przynajmniej w tej chwili. Chyba, ze jest tskim dobrym aktorem i cały czas udaje.
- Hmm?
- Ja... Ja ćpałem. 
Na jego słowa dosłownie wybuchnęłam śmiechem, którego nie mogłam opanować. 
- Z tego co wiem, miałeś tego nie robić. - wyszczerzyłam się chamsko w jego stronę. 
- Wiem, Laura... Przepraszam. Daj mi ostatnią szansę...
- Nie. Miałeś już ich za dużo. Nie ma kolejnej.
Moje serce w tej chwili dosłownie plakało. Miałam ochotę rzucić się na niego i wybaczyć mu wszystko, ale czuję, ze nie jestem w stanie. Nie zrobię tego...

Nie rozmawiałam z nim zbyt długo. Dałam mu do zrozumienia, ze nie mam zamiaru kontynuować tej znajomości i obiecał mi, z ręką na sercu, ze da mi święty spokój i spróbuje o mnie zapomnieć. Oczywiście nie obyło się bez mojego śmiechu poddania i zwątpienia, który brzmi prawdziwie i nikt nie wie, że mnie to boli... Harry na pewno znajdzie sobie od razu nową a ja pójdę w zapomnienie. Może to nawet lepiej dla mojej osoby... Nie wiem, przekonam się za niedługo.
Zayn poszedł porozmawiać z lekarzami w czasie, gdy blond włosa kobieta zmieniała mi wenflon w nadgarstku. Gdy wrócił, usiadł obok mnie, zajmując mały skrawek szpiatalnego łóżka. Położyłam wolną dłoń na jego plecach, zataczając na nich kółka.
- Musisz zostać kilka dni na obserwacji, a później Cię wypuszczą... - zauważyłam, że przy ostatnim słowie Zaynowi zadrżał głos, skąd wiedziałam, że ma mi coś jeszcze do powiedzenia.
- Mów.
- Zapisali Cię do psychologa. - dokończył, wpatrując się w moje oczy.
Wypuściłam zalegające w moich płucach powietrze, zaciskając mocno powieki. W jednej chwili mój nastrój ze smutku przerodził się w wściekłość. Miałam ochotę nawrzeszczeć na Stylesa przez to, że mnie w to wszystko wpakował. To jego wina... To przez niego będę musiała spowiadać się ze wszystkiego, co czuję obcej mi osobie. To przez niego uważają mnie za psychola. To przez niego prawie się zabiłam. To przez niego straciłam wszystko, co do tej pory udało mi się zbudować. Nienawidzę go z całego serca.
Zayn musiał zauważyć, że złość we mnie kipi, ponieważ położył dłoń na moim policzku, wybudzając mnie przy tym z transu w jaki wpadłam. Odtrąciłam z furią jego rękę, a gdy chwycił mnie za nadgarstki, powstrzymując mnie przed dalszymi wywinięciami, zatonęłam w jego oczach. Dosłownie... Poczułam się, jakby świat nie istniał.
- Uspokój się... Jak dalej tak będziesz robić, to sama sobie zaszkodzisz... - wyszeptał z taką dokładnością, że odpłynęłam, zamykając powieki i opadając z powrotem głową na poduszkę.
- Zostaw mnie samą... Chcę się przespać... - poprosiłam przyjaciela, a ten nachylił się nade mną i złożył krotki pocałunek na moim czole, uśmiechnął się i bez słowa wyszedł z sali szpitalnej.

Godzina 3 w nocy. Nie mogę usnąć... Około 24 przywieźli na salę nową pacjentkę, jakąś starszą Panią. Kobieta już usnęła, ale nie daje mi zmrużyć oczu, ponieważ chrapie, jak stary facet.
Umieściłam w uszach słuchawki, włączając muzykę na maksymalnej głośności , rozmyślając o ostatnich wydarzeniach z mojego życia.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk Sms'a. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie widniał napis "Harry". Westchnęłam do siebie, usuwając, bez przeczytania, wiadomość.

**H**

- Popierdoliło Cię?! - krzyczał na mnie Luke.
- Nie. - syknąłem, czując, że ledwo stoję na nogach. Świat wirował mi przed oczami, a wcześniej wypity alkohol, podchodził mi do gardła.
- Okej... Czyli... Bierzesz udział w aukcji? - zapytał mnie Eric, ze swoim podłym uśmieszkiem, który mam ochotę sprzątnąć z jego twarzy, ale nie jestem w stanie tego zrobić.
- Tak.
- Mamy nową sztukę na aukcji! Laura Mai! - usłyszałem rozchodzące się po pomieszczeniu echo i krzyki napalonych alfonsów.
Co.
Ja.
Właśnie.
Zrobiłem?

#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#

Mały zwrot akcji :D
Jak Wam się podoba?
Liczę na komentarze od wytrwałych. Xx
Ps. Przepraszam, ze bardzo krótki 

czwartek, 8 października 2015

ROZDZIAŁ 34.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie ma jeszcze nowego rozdziału, ale ukarze się w ten weekend na 200%. Przepraszam Was. Ostatnia klasa gimnazjalna daje popalić, na prawdę. Rozdziały będą, Burn dalej jest i będzie, dopóki nie skończę tej pierwszej części. Tylko pytanie. Jest ktoś tu jeszcze? :)