niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 28.

Muzyka do rozdziału:
*Harry Styles - Don't let me go
*The Fray - Never Say Never
*Meredith Brooks - Bitch    *ważna piosenka*
- Smacznego. - powiedział Zayn, siadając obok mnie w jadalni. Nałożył sobie porcję jajek z bekonem i wszyscy zaczęliśmy jeść: Ja, Harry i Malik.
- Jaki masz plan na dzisiaj? - zapytał Styles z buzią pełną jedzenia, przez co zachichotałam pod nosem.
- Leżeć w łóżku. Pozdrawiam... - Malik popatrzył się na mnie z widocznym rozbawieniem w oczach.
- W Londynie też potrafiłaś całymi dniami gapić się w sufit? - zapytał Styles, śmiejąc się pod nosem.
- Ale taka prawda! - burknęłam obrażona.
- Jedziemy gdzieś? - zapytał chłopak z lokami.
- Nie... Nie teraz. Za chwilę będzie moja ulubiona bajka w telewizji. - zachichotałam, odkładając talerz do zlewu, poszłam do salonu i włączyłam TV.
- Zachowujesz się jak dziecko...
- Może dlatego, że nim jestem? - wywróciłam oczami, po czym kątem oka zauważyłam, że obok mnie siada Harry. Momentalnie wszystkie moje mięśnie się spięły.
- Spokojnie... Nie zgwałcę Cię. - westchnął, po czym objął mnie ramieniem.
Przez moje ciało przeszedł znajomy mi prąd.
- Jaką bajkę oglądamy? - mruknął.
- "Jak wytresować smoka?"
- Oglądałem....
- Ja też, ale to moja ulubiona! - pisnęłam, odsuwając się.
**H**
Za każdym razem, gdy nasze ciała w jakimś stopniu się ocierały o siebie czułem, jak Laura się spina i denerwuje. Jej oczy wtedy były rozbiegane, a ona sama dygotała.
To śmieszne, ale zarazem cudowne.
- Jestem śpiąca.... - mruknęła, odginając się do tyłu.
Jasna cholera!
Cudowne ma ciało...
Styles, uspokój dupę...
- To idź... - szepnąłem, wstając.
- Musisz być taki chamski?! - krzyknęła, stając przede mną. Nasze klatki persiowe się dotknęły, przez co zrobiła krok w tył.
- Nie chciałem być niemiły... - westchnąłem.
**L**
Nie mogę mu jeszcze ufać, bo co, jeżeli znowu mi coś zrobi? Nie zniosłabym tego..
Ale z drugiej strony... Wydaje mi się, że on się zmienił.
- Jedziemy gdzieś jutro? - zapytał po długiej ciszy.
- Gdzie? - spojrzałam, próbując ukryć podekscytowanie w moim głosie.
- Na basen...  - robi krok w moją stronę i chwyta mnie za policzek.
Dlaczego akurat mnie zaprasza na basen? Przecież... Byliśmy sobie obcy...
Byliśmy wrogami...
Mimo, że czuję coś do niego, mój mózg podpowiada mi, że to podstęp.- Dawno mnie tam nie było... - wyrwał mnie z zamyślenia.
- C.. Co?
- Pytałaś "Dlaczego akurat mnie zaprasza?" to odpowiadam... - O mój Boże! Ja to na głos powiedziałam? Jest ze mną bardzo źle.
- Przepraszam, rozmyślałam.
- Laura... To, że Cię zraniłem, i to wiele razy, nie oznacza, że mi na Tobie nie zależy. W jakimś stopniu jesteś mi potrzebna do życia bardziej niż ktokolwiek. Nie powiem, że... - spojrzał na mnie, żeby upewnić się, że go słucham. Słuchałam z szeroko otwartymi oczami.
- Nie powiem, że Cię kocham, bo ja nikogo nie kocham. Nigdy nie kochałem żadnej dziewczyny. - wydukał.
- Emilly... - szepnęłam, odwracając wzrok.
- Ehh... "Kochałem ją" tylko podczas seksu.... Musieliśmy udawać udaną parkę, przez mojego ojca...
- Zaraz! Nigdy nie wspominałeś o swoim tacie.. - zauważyłam.
- Nie Chcę o nim rozmawiać. Nie teraz... - skinęłam głową na jego słowa.
(...)
Po długich namysłach zgodziłam się pojechać z nim na basen. Spakowałam do torby majtki i biustonosz, bo kostium założyłam pod sukienkę.
Wpakowałam się do Harry'ego samochodu, po czym spojrzałam na niego.
- Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę Twoje ciałko... - wyszeptał, przygryzając wargę. Moje nogi stały SIĘ, jak wata cukrowa - niezdolne do niczego.
- Mhmm... - mruknęłam
Reszta drogi minęła w ciszy. Wysiadamy z samochodu i kierujemy się do wejścia. Harry załatwia wszystko z recepcjonistką, a ja idę do szatni.
Za chwilę Styles zobaczy mnie w różowym stroju kąpielowym. Widział mnie bez ubrań, w bieliźnie, ale dzisiaj wyjątkowo SIĘ stresuję.
Wyszłam z szatni, próbując odnaleźć wzrokiem chłopaka, ale to na nic, bo go nie było. Podeszłam do drabinki, gdy nagle ktoś złapał mnie w talii i wrzucił do zimnei wody.
- Aaa! Jak mogłeś?! - krzyczałam, podksakując na jednej nodze.
- Normalnie. Twój tyłeczek wygląda seksownie w różowych majtkach i nie mogłem tego znieść. - wzruszył ramionami.
- Ciota... - burknęłam pod nosem. Położyłam się ma wodzie i zaczęłam płynąć tyłem. Co chwilę spoglądałam na chłopaka, który cały czas stał w miejscu i uśmiechał SIĘ pod nosem.
Nie powiem, że nie przeraziło mnie to, dlatego też podpłynęłam szybko do niego, stając zaledwie kilka centymetrów od Harry'ego.
- Co jest? - zapytałam.
- Nic, czemu pytasz?
- Dlaczego. - poprawiłam go, chichocząc pod nosem. - Taki zamyślony jesteś.
- Tak jakoś... - szepnął, po czym przycisnął mnie całym ciałem do ściany basenu. - Jesteś cudowna...
- Nie, Nie jestem. - warknęłam.
- Jesteś.
- Dlaczego?
- Bo mi wybaczyłaś.
- Dobrze wiedziałeś, że dam Ci kolejną szansę. - westchnęłam, czując jego nagie ciało na sobie.
- Mogę Cię pocałować? - zapytał z podnieceniem w głosie.
- Harry... - jęknęłam.
- Proszę... - gdy zrozumiałam, że on naprawdę tego pragnie, skinęłam głową i zamknęłam oczy, oddając się całkowicie pocałunkowi.
Jego język z łatwością wdarł się między moje wargi.
Za każdym razem, kiedy nasze języki ocierały się o siebie, z ust chłopaka wyrywał się cichutki jęk, który był ukojeniem dla moich uszu.
- Dlatego jesteś cudowna... - wymruczał, wtulając się w moje włosy.
- Nie jestem...
- Dajesz mi się całować mimo, że Cię zraniłem. Dlaczego?
- Emm... - czułam, jak moje policzki robią się czerwone.
- Bo wiesz, że to mi pomoże.... - wyszeptał. Objęłam go delikatnie w pasie i przestałam myśleć.
Dosłownie.
Liczy się teraz tylko ja, on i woda, która nas schładza.
Wchodząc do domu, w twarz uderzył mnie ostry zapach, bodajże kurczaka. Malikowi zachciało się gotowania?
Wparowałam do kuchni, przytulając przyjaciela od tyłu, na co podskoczył.
- Jak się bawiłaś? - zapytał, unosząc mnie nad podłogą.
- Pływałam... - uśmiechnęłam się szeroko, na wspomnienie naszego pocałunku.
- Zjesz? - spojrzał na mnie, po czym skinęłam głową.
(...)
Około 23 poszłam do swojego pokoju, który teraz wydawał się okropnie pusty. Skrzywiłam się na tą myśl.
Włożyłam piżamę i ułożyłam się do snu. Tylko, że jest jeden problem..
Chcę, żeby ktoś zajął drugie łóżko.
Żebym nie była tu sama.
**H**
Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem.
Cały czas miałem przed oczami zarumienioną Laurę...
Co ta dziewczyna ze mną robi?
Przecież nie znam jej zbyt dobrze, więc.... Kurwa...
- Harry... - usłyszałem jej głos za drzwiami. W jednej chwili zerwałem się na równe nogi.
- Wejdź. - odpowiedziałem lodowatym tonem.
Otworzyła niepewnie drzwi i stanęła w progu w piżamie i jaśku w dłoni.
- Usiądź... - poklepałem miejsce obok siebie. Po długim namyśle, usiadła.
- Co jest? - zapytałem, bo zauważyłem, że jest przybita.
- Nic... - wyszeptała po długim czasie.
- Nie kłam, proszę...
- Przepraszam.
- Nienawidzę, jak dziewczyny mnie "przepraszają"... Czuję się wtedy, jak jakiś potwór. - burknąłem, oburzony.
- Nie jesteś nim.
- Nie wiesz, kim jestem... - Nie Chcę poruszać tego tematu, bo nie chcę jej przestraszyć... Dlatego muszę, jak najszybciej, dowiedzieć się, co ją do mnie sprowadza.
- Wszytko się jebie... - warknęła. Cieszę się, że sama zaczęła.
- Dlaczego?
- Nie Mam już nikogo. Oksana, Niall... Ciotka, brat.... Zayn. - imię ostatniej osoby wypowiedziała bardzo cicho.
- Zayn? - powtórzyłem za nią.
- On.. Mnie kocha... - wyszeptała niepewnie.
- Jesteście przyjaciółmi. Mimo wszystko nie zostawi Cię...
- Nie będę z nim. Nie dam mu szczęścia.... Nie dam mu związku. Nie dam mu siebie. - po wypowiedzeniu tych krótkich i znaczących zdań, usłyszałem cichy szloch.
- Jestem Twoim piekłem, a zarazem marzeniem... - klęknąłem przed nią, chwytając jej mokre policzki, zmusiłem ją do spojrzenia mi w oczy.
- C... Co?
- Wiem, że nie będziemy razem, a dajesz mi szczęście. Sprawiam Ci ból, a także rozpalam w Tobie najczulsze elementy. Sprawiam, że płaczesz i sprawiam, że jesteś mega napalona... - wypowiedziałem w powolnym tempie tak, żeby wszystko zrozumiała.
- Ale Zayn wpadł w "friend zone". - wywróciła oczkami.
- Zmierzam do tego, że mimo, że nie będziecie razem, to będziesz dawać mu szczęście do końca waszych dni...
- Skąd to możesz wiedzieć?! - pisnęła, chowając twarz w dłoniach.
- Bo dajesz mi szczęście mimo bólu, który Ci sprawiam... - dopiero, gdy zauważyłem jej minę, zdałem sobie sprawę, że wypowiedziałem to na głos.
- Nie wierzę Ci...
- Jestem Twoim piekłem... - wyszeptałem, po czym.ciągnąłem dalej. - Jestem Twoim marzeniem. *
- Taka prawda... - zaśmiała się, ocierając mokre policzki.
- Chodź Do mnie. - położyłem się na łóżku, po czym Laura ułożyła się wygodnie na moim torsie.
Miło jest czuć jej małe ciałko na sobie. Zazdroszczę przyszłemu chłopakowi Laury... Mieć takie Szczęście przy sobie, to jak mieć wszystko.
Dosłownie - wszystko.
Szczerze?
Mógłbym "chodzić" z nią, ale jest dużo powodów, dla których NIGDY nie będziemy razem.
1. Nie umiem kochać.
2. Nie umiem dbać o kobietę.
3. Wybrałem inną drogę, trudną...
4. Laura jest moim przeciwieństwem.
5. Będę ją ranić.
6. Kurwa! Jestem Harry Styles i to wystarczalny powód!
- Harry... - wyrwała mnie z zamyślenia.
- Hmm?
- Dlaczego kochamy kogoś, kto nas nie kocha? - pociągnęła nosem.
Na bank poczuła, że wszystkie moje mięśnie się spięły.
Ona mówi o mnie...
Ona mnie kocha...
Mówiła mi już to, ale... Jakoś byłem przekonany, że jej przejdzie albo, że to zauroczenie.
A Ona tak otwarcie o tym mówi, że ja już nie mam wątpliwości.
- Próbujemy zdobyć coś, żeby sobie udowodnić, że mamy na tyle sił. - pewnym ruchem ułożyłem dłoń na jej plecach i zacząłem delikatnie wodzić po nich opuszkami palców.
- Możliwe... - wydukała.
W jednej chwili dostrzegłem, że Laura usnęła.
Jej wargi były lekko uchylone, przez co czułem świeży zapach bananów i mięty.
Kocham banany...
Zgarnąłem Mały kosmyk jej miękkich włosów za jej małe uszko, przez co na jej twarzy zagościł uśmiech.
Uśmiecha się przez sen.
Coraz bardziej podoba mi się ta dziewczyna...
Nie miałem ochoty przekładać jej na.łóżko, dlatego objąłem ją szczelnie ramionami w pasie, żeby nie spadła z mojego torsu i zamknąłem oczy.
Zasnąłem.
*cytat z piosenki Meredith Brooks "Bitch" "... I'm your hell, I'm your dream..."
#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#
(Hejka! Spóźniony, ponieważ nie było mnie w domu od środy do niedzieli. Może i krótki, ale końcówka mnie się podoba. I jak? Haura czy Layn? :))

Rozdział 27.

Muzyka do rozdziału:
*Sarsa - Naucz mnie
*Ola - Obok mnie
*Ola - Lepszy świat
*Honorata Skarbek - Damy radę
(Mam fazę na polskie piosenki, wybaczcie...)
Hej.
To znowu ja! Cieszycie się?
Hehehe, wątpię...
Jestem mega szczęśliwa.
Victoria i Dawid zaprosili mojego najlepszego przyjaciela do Londynu, jako niespodziankę dla mnie.
Zobaczyłam go po tak długim czasie. Niby dwa tygodnie to nic, ale dla nas - wieczność.
Przestraszył mnie w McDonaldzie, kiedy Vici i Dawid poszli złożyć zamówienie na nasze jedzenie.
Jak go zobaczyłam, moje serce stanęło.
Na prawdę Tęskniłam.
Tylko on mi został...
Aaa...
Zapomniałam o najlepszym!
Potem poszliśmy do Victorii, tylko Dawid nie mógł.
Aaa. Ruda musiała potem pójść do sklepu, dlatego zostałam SAM NA SAM z Zaynem.
To było krępujące...
Doszło do pocałunku, tak...
Robię mu nadzieję, mimo, że dobrze wiem, że z nim nie będę...
Jestem egoistką.
Samolubna.
Chamska.
Wredna.
Jestem suką...
Nie powinnam istnieć. Powinnam zginąć, nienawidzę siebie, na prawdę...
To, Co mu robię jest okropne, a przecież przyjaźnimy się.
On mnie kocha, dlatego pozwala mi na to wszstko...
Pozwala mi siebie zabijać.
Laura
Nim się obejrzałam, do domu wparowała Victoria. Była zdyszana. Ciekawe, co ją o tej godzinie przywołało, skoro miała nocować u Loren.
- Laura! - krzyknęła, rzucając się na kolana przede mnie.
- Boże, co jest?! - jej płacz spowodował, że zaczęłam się bać.
- Dawid kazał mi nie informować Cię z racji, że masz nerwicę, ale... Musisz wiedzieć! - pisnęła.
- Gadaj, o co chodzi?! - warknęłam, odwracając wzrok od jej zapłakanych oczu. Czuję, że w moich płucach brakuje tlenu, a serce przyśpiesza bicie. Znowu to samo. Staram się unormować oddech, żeby dziewczyna tego nie zauważyła.
- Jest impreza u Chada... Dawid na nią poszedł, ale nie chciał Ci mówić. Ja też teraz tam byłam. Wszyscy byli; Loren, Maja, Dylan, Chad i Dawid... - wydukała, trzęsąc się. - Przyszedł też Zayn.
- W co on się, kurwa, wpakował?! - krzyknęłam, zrywając się na równe nogi. Wiem, jaka będzie odpowiedź, ale cały czas wierzę, że Vici powie coś innego.
- On... On... - zaczęła się jąkać. - Przedawkował... Dosłownie. Powiedział, że chce się zabić. Czytał podobno Twój pamiętnik... Nałykał się tabletek, wypił za dużo. Próbowaliśmy z nim rozmawiać, bo każdy się przeraził, a... Ale on zabrał nóż i... I... Zamknął się w kiblu... - wydukała, dusząc się powietrzem i łzami.
Nie.
Nie.
Nie.
Nie.
Nie.
Nie.
Kurwa...
W dość krótkim czasie dotarłyśmy taksówką do domu Chada, gdzie muzyka ucichła. Podejrzewam, że dużo osób zmyło się, żeby nie było, że mieli coś wspólnego ze stanem w jakim jest Zayn.
Wbiegam po schodach, prawie SIĘ przewracając przez zamazany od łez obraz. Zauważam na korytarzu Dawida, Chada, Loren, Maję i Dylana pod jednymi drzwiami. Biegnę do nich i wpadam przypadkiem na chłopaka z grzywką.
- Zayn się zamknął w...
- Wiem wszystko. - przerwałam pospiesznie Dawidowi i zaczęłam uderzać w drzwi. Nikt mi nie odpowiadał.
- Jeszcze 30 minut przed Twoim przyjazdem odpowiadał nam... - westchnęła Maja.
Nic nie odpowiedziałam tylko zaczęłam krzyczeć i uderzać w drzwi. Nie hamowałam już swoich łez, tylko pozwoliłam im płynąć w dół. Opadłam na kolana uderzając pięścią w drzwi za którymi był Malik. Żywy albo nie...
- Proszę... Zabiję się, jak to zrobiłeś. Nie poradzę sobie bez Ciebie. Kocham Cię... Jesteś dla mnie wszystkim... Jesteś moim Słońcem, moją nadzieją. Harry to dupek, wiem. Cały czas mi to mówiłeś, ale... Zakochałam się... Nie będę z Tobą, bo nie chcę Cię ranić, a wiem, że zranię... - szlochałam.
Wokół mnie zebrała się spora grupka ludzi, którzy tylko się patrzyli, albo kręcili filmiki. Cudownie, kurwa...
Nagle z tłumu przepchała się Vici.
- Wypierdalajcie mi stąd! - krzyczała, wyrzucając wszystkich z domu Chada. O dziwo, posłuchali się.
- Zayn, błagam... - jęczałam załamana.
*1 godzina później*
Zayn dalej się nie odezwał. Brak jakiejkolwiek oznaki życia. Poszłam do kuchni zwilżyć usta, ale zauważyłam duży nóż kuchenny, który przyciągnął moją uwagę. Wrzuciłam go do torebki i wróciłam pod drzwi łazienki.
Zauważyłam, że siedzę pod nimi sama. Nie chcę sobie nic robić, ale... Czuję się, jak gówno. Zayn był mój i to wystarczająca wymówka. Wyjęłam srebrny przedmiot z torby i zerknęłam na niego.
- Ciebie nie ma, więc mnie też! - krzyknęłam, przykładając go do nadgarstka. Nagle w moją stronę zaczęła biec Vici z Dawidem.
- Laura! Nie rób tego! - krzyczeli na zmianę.
Z mojego gardła wydostawały się krzyki porażki i załamania psychicznego połączone z głośnym szlochem. Cała się trzęsłam i nie mogłam ogarnąć.
Spojrzałam na to, co sobie zrobiłam. Po mojej ręce zaczęła spływać krew, czy coś czerwonego... Zaczęłam głośniej krzyczeć, aż nagle... Kolejna rana, i kolejna, i kolejna...
Odpłynęłam w chwili, gdy ktoś się na mnie rzucił, wytrącając mi nóż z dłoni. Chwytając mnie za tył głowy, zmusił, żebym się w niego wtuliła.
Zayn.
Żyje.
Z niedowierzaniem wtuliłam się w niego, płacząc.
- Nie rób tego więcej... - wyszeptał.
(...)
Obudziła mnie Mama Victorii, która wychodziła do pracy. Nie specjalnie, po prostu otwierała drzwi, które trochę skrzypią.
Rozejrzałam się wokoło, zauważając Zayna wtulonego we mnie. Obejmował swoim silnym ramieniem moją talię.
Na jego nadgarstku widniał biały z czerwonymi zaschniętymi plamami bandaż.
Ooo. Ja także mam taki na swojej ręce.
- Przepraszam... - podskoczyłam w miejscu, słysząc jego głos.
Jednak nie odpowiedziałam, tylko ułożyłam swoją dłoń na jego.
Kocham go...
Tak samo kocham Harry'ego.
Ale w tym problem, że to nie ta sama miłość.
- Wiem, że nie śpisz... - mruknął.
- Nie zostawiaj mnie... Nie teraz. Proszę... - wydukałam, czując, że łzy napływają do moich oczu.
- Nie pozwolę, żebyś jeszcze Kiedyś  płakała. - otarł kciukiem jedną łzę, gdy na niego spojrzałam.
- Zayn..
- Hmm?
- Pokażesz mi? - zapytałam niepewnie.
Czułam jak gwałtownie nabiera powietrza do ust, ale i tak się podnosi i powoli odwija bandaż.
To, Co zobaczyłam, wryło mnie w.podłogę...
Wyglądało to mniej więcej tak:
L.M.
--   --
--   --
--   --
--   --
--   --
--   --
--   --
--   --
--   --
Moje inicjały i 18 ran - Laura Mai 18 (lat). Ja pierdolę...
- Pokaż, ile masz ran... - zakomunikował, zakładając bandaż.
- Nie Chcę....
- Ja Ci pokazałem...
Przejechał ostrożnie palcami po moich świeżych i głębokich ranach.
- Dlaczego doprowadziłeś się do takiego stanu? - zapytałam po chwili, leżąc na jego ramieniu, podczas gdy on palił papierosa.
- Załamałem się...
- Nie wiedziałam, że jesteś wrażliwy... - westchnęłam smutna.
- Nie jestem. Kocham Cię, Laura.. - po raz pierwszy wyznał mi to z taką lekkością. Boże... Traktuje go, jak brata, przyjaciela, nie mogę z nim być. Harry'ego kocham. Tego dupka...
- Ja Ciebie też... - a mimo wszystko powiedziałam to.
Jestem fałszywa.
Jebana suka.
*Miesiąc Później*
Już miesiąc wakacji za mną. Postanowiłam, że wrócę do Holmes Chapel, żeby pójść na wczesne studia, a nie zdawać drugiej liceum kolejny raz, co jest bez sensu.
Wyjaśniłam sobie wszystko z Zaynem i próbowałam namówić go, żeby nie zrywał z Cassidy, ale zrobił to. Jako wymówkę powiedział, że mnie kocha. Ughh!
Zatrzymaliśmy się przed willą Stylesa i ze spowolnieniem ruszyłam do wejścia. Boję się, jak cholera..
Na moim nadgarstku widnieją spore blizny, które długo ze mną będą, bo aż do końca moich dni.
Dowiedziałam się, że Oksana i Niall wyprowadzili się do Mullingar, do Irlandii.
Napisała mi jednego smsa, w którym mnie obraziła i powiedziała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego... Okej. Ja w sumie też nie chcę jej znać. Jest fałszywa i przez cały czas miała mnie w dupie.
Od razu powitała mnie Emilly i Liam, który przestał zadawać się ze swoim kuzynem. Tak, chodzi mi o Luka. Ja też nie wiedziałam, że są rodziną, spokojnie...
- Jak się czujesz? - zapytała brunetka.
- Bardzo dobrze. A Ty? - uściskałam ją, kierując się do "swojego" pokoju wraz z nią.
- Też. - uśmiechnęła się radośnie. Rzuciłam torbę na podłogę, ponieważ Zayn zawołał mnie na dół, dlatego tam zeszłam.
Zastygłam, gdy zobaczyłam w salonie Stylesa.
- Hejka... - szepnęłam, patrząc w jego oczy. Kątem widziałam, że Zayn mnie obserwuje.
- Cześć. - odpowiedział Harry. Jego wzrok powędrował do mojejn odkrytej ręki, gdzie widniały spore blizny.
- Jedziemy gdzieś? - zapytałam Malika, chowając rękę za sobą.
- Nie mogę teraz. Może jutro. - puścił mi oczko i wyszedł, zostawiając mnie samą.
- Pocięłaś się. - syknął, podchodząc do mnie.
- Nie.. - westchnęłam. - Odejdź ode mnie. - warknęłam.
- Pokaż rękę... - wyszeptał. W jego oczach widziałam troskę... Nie. Nie dam się znowu omotać.
- Po co Ci to?!
- Chcę zobaczyć, ile rzeczy zrobiłem, które Cię zraniły...
- C... Co?! - pisnęłam, próbując się odsunąć, ale zablokował mnie swoimi ustami.
**H**
Miesiąc.
Jeden, jebany miesiąc...
Myślałem, że mnie coś strzeli.
Miesiąc bez niej był najgorszym czasem w moim życiu.
Co się ze mną dzieje?!
Szczerze?
Nawet nie sypiałem z laskami, bo myślałem o niej...
O tym, co jej zrobiłem.
A teraz te blizny.
Kurwa.
Widać, że sama je sobie zrobiła!
Ciekawe, czy rzeczywiście Ja jestem powodem.
Jeżeli by tak było chciałbym zrobić wszystko, żeby jej to wynagrodzić.
Luke to ciota...
Odpuścił mi po tej całej akcji i od tamtej pory nie mieliśmy kontaktu, z czego jestem mega zadowolony.
- Kochasz mnie? - zapytałem stanowczo.
- Harry...
- Odpowiedz.
- Jesteś śmieszny... - słyszałem, że śmieje się nerwowo.
- Proszę....
- Dobrze wiesz, że tak, więc po co Ci to?! - burknęła chamsko.
- Zależy mi na Tobie...
- Nie mydl.
- Prawdę mówię! - krzyknąłem.
- Nie, Harry. Nie mówisz prawdy.
- Przez cały ten, jebany miesiąc nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Wpierdoliłem jakiemuś chłopakowi, bo obrażał jakąś Laurę, co z tego, że nie mówił, kurwa, o Tobie. - powiedziałem na jednym wydechu. Dziewczyna wpatrywała się w moje oczy z dziwną nieufnością i... Smutkiem.
Zawiodłem ją...
- Harry... - przełożyła swoją malutką dłoń do mojego policzka, ale nie dotknęła go, dlatego chwyciłem jej rękę i umieściłem na nim.
- Zraniłem Cię, wiem o tym, ale... Kurwa... - syknąłem, zamykając oczy.
- Skończ. - burknęła, wymijając mnie, ale w odpowiednim momencie chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do swojego torsu.
- Co mam zrobić, żebyś mi zaufała? Znowu...
- Dałam Ci już wystarczająco dużo szans. Nie chcę się znowu załamać przez Ciebie... - wyszeptała. Założyłem kosmyk jej włosów za ucho, przez co zachwiała się na nogach.
- Nie zranię Cię.... Obiecuję.
**L**
Wpatruję się w jego oczy z żalem. Jestem wściekła a zarazem czuję, że chcę go przytulić i całować jego usta przez cały wieczór.
- Nie wierzę Ci już... - tak dużo kosztuje mnie powstrzymywanie uczuć.
- Uwierz. Laura... - w jego głosie słychać smutek i pożądanie, którego teraz słyszeć nie chciałam.
- Boję się...
- Błagam. Nie zrobię Ci więcej krzywdy... - Błaga.
- Ostatnia szansa, Styles. - burknęłam szybko, nie patrząc na niego.
Co ja robię?!
#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 26.

Muzyka do rozdziału:
*Ryan Star - Losing Your Memory
*Taylor Swift - Bad Blood
*Nickelback - Someday
*China Anne McClain - Dancing by myself
Zachłysnęłam się powietrzem, jakbym co najmniej rok nie oddychała.
- Tlen! - krzyczały dwie kobiety: jedna starsza, druga wyglądała na około 20 lat.
Nim się obejrzałam, moje powieki mimowolnie opadły, zakrywając świat.
Gdy krzyki ucichły nie słyszałam nic, prócz szeptów i szlochów, które, jak mniemam, należały do mojej przyjaciółki. Oksany? Tak, Oksany...
(...)
Obudziły mnie trzaski. Otworzyłam powieki, które ważyły tonę i zauważyłam Oksanę, Zayna, Nialla, Jaymiego i... Harry. Co on tu robi?!
Zaraz... Co ja tu robię?! Jak to się stało, że wylądowałam w szpitalu? Jestem w szpitalu, prawda?
Pamiętam wszystko, co się wczoraj, chyba wczoraj, stało. To, jak Harry do mnie przyszedł, pokłóciliśmy się. Nawrzeszczał mi okropnych słów w twarz, a teraz ma jebaną czelność siedzieć tu z moimi prawdziwymi znajomymi.
Zerwałam się, sprawiając, że przyciągnęłam ich uwagę. Moje plecy... Mój biedny kręgosłup. Moja głowa... Jezu. Teraz żałuję, że dałam jakikolwiek znak życia.
- Jak się czujesz?! - zalały mnie "troskliwe" pytania wszystkich. Wszystkich, oprócz niego.
- Wyjdź... - wypowiedziałam, dławiąc się powietrzem. Moje płuca nie pracują prawidłowo. To głupie...
- Co powiedziałaś? - zapytał Zayn, gładząc w tej chwili moją dłoń.
- Wyjdź. - powtórzyłam z trudem. - Stąd. - zachłysnęłam się powietrzem, wypuszczając je ze świstem. - Harry... - spojrzał się na mnie złowrogo.
Spojrzenia wszystkich skierowane zostały w stronę Stylesa. Opadłam z braku sił na szpitalne łóżko.
- Nie. - syknął chłopak.
- Wyjdź stąd, Harry... - poprosił go Zayn.
- Nie.
- Wyjdź stąd, kurwa!! - krzyknął, przez co inni pacjenci spojrzeli w jego stronę. Ukryłam swoją twarz pod kołdrą, żeby nikt nie widział, że płaczę.
Jestem słaba.
Kurwa...
Nienawidzę siebie, nienawidzę życia, nienawidzę Harry'ego, nienawidzę Anglii.
Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... Kuźwa...
Nie chcę już płakać... Chcę do domu, do Irlandii, chcę do brata, do cioci, do mojej starej szkoły.
Chcę żyć normalnie. Nie chcę psychiatryka, nie chcę pić, nie chcę płakać, nie chcę krzyczeć... Chcę tylko, żeby moje życie wróciło z powrotem.
- Laura... - ktoś próbował zabrać ze mnie kołdrę, ale nie dawałam za wygraną. - Proszę.... Już wyszedł. - to Zayn. Dziękuję Bogu za to, że mi go zesłał, za to, że nasz związek nie wypalił. Tylko za to mogę dziękować Bogu... Gdyby nie on już dawno podcięłabym sobie żyły, albo powiesiła się. Kłótnie, alkohol i te problemy, które są w mojej głowie mnie wykańczają.
- Chcę być sama... - wydukałam, szlochając cicho.
Słyszałam tylko, jak Malik wszystkich wyganiał, więc jak przestałam słyszeć te wszystkie dźwięki, odkryłam się, napotykając ciemne, prawie czarne, tęczówki chłopaka. Cały czas trzymał moją dłoń, dodając mi tym otuchy.
- Chciałam być sama... - wyszeptałam, odwracając wzrok od niego.
- Nie zostawię, Cię... - chwycił mnir za policzki, zmuszając, żebym na niego spojrzała.
- Poradzę sobie...
- Gdyby nie ja możliwe, że nikt by Cię nie znalazł...
- Co się stało ze mną?! - zapytałam, pospiesznie.
- Jak to? To nie pamiętasz?! - spojrzał na mnie oburzony. Zapamiętałam wszystko z tamtego wieczora... To, jak Harry mną pomiatał, to jak płakałam, to jak mnie niszczył... Chcę tylko usłyszeć to od niego i modlić się, żeby tamten dzień okazał się jednym wielkim snem...
- Nie... - odpowiedziałam.
Nim się obejrzałam, Zayn skończył opowiadać. Nie mam pojęcia, skąd on to wszystko wie, ale podejrzewam, że Harry mu to powiedział. Cudownie się czuję... Do chłopaka przyszedł sms, który był do mnie.  Chwyciłam komórkę Zayna i zobaczyłam numer Oksany i wiadomość o treści:
"Wiem, co się stało... Jest mi strasznie przykro. Jak się czujesz? :("
Dotarło do mnie, że odkąd zostałam sama z Zaynem on gładzi mnie po dłoni, dodając mi tym otuchy.
Odpisałam:
"Czuję się dobrze! :) Nie przejmuj się, nie zależy mi.na nim. Tozwykły duek. :3"
Mimo, że tak na prawdę umieram. W tej chwili ginie każda cząstka mnie. Od stóp po głowę...
Minął tydzień od mojego wyjścia ze szpitala. Nie wróciłam do Harry'ego, tylko postanowiłam, że zostanę w Londynie. Poznałam mamę Victorii, która zaproponowała mi, żebym zamieszkała z nimi. Po długich namowach Rudej, zgodziłam się. Dwa dni temu pojechałam z Zaynem na jeden dzień do Holmes Chapel, pożegnać się i zabrać trochę swoich rzeczy.
Poznałam rudą piękność, jak i resztę jej znajomych i, szczerze mówiąc, czuję, że jesteśmy identyczni charakterami. Wszyscy się rozumiemy, ale najlepiej z Vici i Dawidem. Jesteśmy jedną duszą w trzech ciałach. Boże....
Wczoraj założyłam swój internetowy pamiętnik. Muszę się w jakiś sposób komuś zwierzać, więc czemu by nie pamiętnik?
Dzisiaj wieczorem dodam pierwszy wpis.
Nie chodzę do szkoły, bo już są wakacje. Całymi dniami potrafię przeleżeć w łóżku z Rudą i Dawidem. Normalnie. Leżymy i gapimy się w sufit.
Aktualnie jest godzina 22:23. To chyba idealna pora na mój pierwszy wpis, czyż nie?
"Too... Hej?
Nazywam się Laura. Mam 17 lat i marzę o zostaniu weterynarzem. Kocham zwierzęta, muzykę, Katy Perry. KatyCat jestem od jakichś dwóch lat, ale jak na mnie (osobę, które zmieniała style muzyczne 19 razy na miesiąc) to cud.
Nie chcę się rozpisywać o mnie, lecz o moich uczuciach.
Około tydzień temu wyszłam ze szpitala po omdleniu. Stwierdzili, że mam nerwicę. Przepisali mi jakieś białe, małe tabletki, które mają mi podobno pomóc, ale gówno prawda... Wciąż się denerwuje - o nic.
Dzisiaj nie robiłam nic, prócz spoglądania w ekran komórki, gapienia się w sufit i słuchania muzyki.
Czuję się , jak psychol...
Boję się wyjść z domu, bo mogę go spotkać. Nie chcę znowu płakać... Tym razem nie zniosłabym tego bólu. Kocham tego gnojka, jak cholera, ale nie zaufam mu na nowo.
Kiedy Victoria, moja... Przyjaciółka? Chyba mogę ją tak nazwać... Kiedy Vici wychodzi z domu, zostaję kompletnie sama, gdyż jej Mama pracuje. Mogę wtedy swobodnie płakać. Wylewam swoje łzy w poduszkę.
Aaa. Zapomniałam. Mieszkam z Victorią i jej mamą, ponieważ nie chcę wracać do Holmes Chapel, nie chcę go oglądać...
Wracając do mojego jakże cudownego dnia...
Vici ciągnęła mnie na dwór, ale stwierdziłam, że nie wychodzę. Czuję się jak gówno.... Dosłownie.
Odkąd moja Mama nie "odeszła" nie płakałam tyle razy dziennie, ani nie myślałam o samobójstwie....
Boże. Potrzebuję psychologa...
Dzięki za wytrwanie.
Wasza Laura."
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 23:10. Taka krótka notka, a zajęła mi tyle czasu.
Zdałam sobie sprawę, że na prawdę potrzebuje psychologa...
(...)
- Wstawaj! - usłyszałam czyjeś krzyki, przez co zerwałam się na równe nogi.
- Kurwa... - syknęłam niezadowolona, opadając na łóżko. Nagle po pokoju rozległy się głośne i niekontrolowane śmiechu Dawida i Victorii. Nienawidzę ich, na prawdę...
- Idziemy na miasto! Rusz tą swoją spasioną dupę! - wrzeszczała Vici.
- Skończ, proszę... Ja chcę spać... - błagałam, odrywając swoją głowę puchatą poduszką.
- Nie?! - pisnęła, rzucając się na mnie. Momentalnie z moich ust wydobył się krzyk przerażenia.
- Już! Zejdź. Dajcie mi 10 minut na ogarnięcie... - westchnęłam zrezygnowana i zwlekłam się z łóżka, za którym już tęsknię.
Nałożyłam szybki i delikatny makijaż, po czym ekspresowo ubrałam się w zwykłą beżową sukienkę i czarne balerinki, natomiast włosy spięłam w wysokiego kucyka.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy opuściliśmy dom Rudej.
- Najpierw na chwilę do Dawida, do domu.. - odpowiedziała na wydechu.- Po co?
- Muszę wziąć listę zakupów od mamy. - wywrócił oczami, co spowodowało mimowolny śmiech u mnie.
Razem z brunetem zrobiłyśmy szybkie zakupy, które odnieśliśmy jego mamie.
- To gdzie teraz? - zapytałam.
- Emm... - Dawid spojrzał porozumiewawczo na Vici, która mrugnęła do niego prawym okiem. Coś tu nie tak..
- Do McDonalda... - odpowiedziała śmiało ruda dziewczyna.
Szybko doszliśmy na miejsce. Zajęłam miejsce, żeby oni mogli e spokoju pójść złożyć zamówienie. Wyjęłam swój telefon z kieszeni, po czym pogrążyłam się w czytaniu opowiadania. Gdy nagle ktoś chwycił mnie za dłoń, podskoczyłam na miejscu, trafiając na znane mi już ciemne tęczówki. 2 tygodnie nie widziałam tych pięknych oczu. Zayn. Co on tutaj robi?
- Malik... - szepnęłam, zdziwiona.
- Jak się czujesz, Mała? - uśmiechnął się do mnie radośnie. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak Na całe szczęście nie stracił równowagi, tylko zacisnął swoje silne ramię wokół mojej talii.
Miłość jest jak poparzenie - ból znika, ale świadomość zostaje do końca... Na refleksję mi się zebrało.
- Tęskniłam. - wyszeptałam między pocałunkami, które składałam kolejno na jego policzkach, czole, nosie i szyi.
- Ja też, nawet bardzo...
- Cieszę się, że tu jesteś. Nie mogę w to uwierzyć. Jesteś takim moim małym szczęściem, ponieważ zawsze mi pomagasz, cokolwiek by się nie działo Ty mnie... Po prostu kochasz. Dziękuję Ci za to.. - wypowiedziałam powoli i wyraźnie każde słowo, po czym otarłam wierzchem dłoni pojedynczą łzę.
- Kocham... - spojrzał mi prosto w oczy i wszystko zrozumiałam.
On kochał mnie od samego początku... Kochał mnie, gdy byliśmy razem, kochał mnie, gdy się kłóciliśmy, kocha mnie teraz, gdy się przyjaźnimy.
- Ja Ciebie też kocham... - powoli i niepewnie zbliżyłam do niego swoją twarz, złączając nasze usta w jedno.
Przez moje ciało przechodziły, znane mi już ciarki, ale inne niż te, gdy całowałam Harry'ego... Słabsze. Nie ma tego ognia...
- Ooo... Kawaii! - krzyknęła Victoria. Momentalnie odsunęłam się od Mulata, chowając twarz w dłoniach. Głupie rumieńce...
- Dlaczego nie będziecie razem? - zapytał Dawid, gdy już wszyscy usiedliśmy przy jednym stoliku.
- Przyjaźnimy się... - wyszeptałam niepewnie.
- No i?! - zakpiła Ruda. Wywróciłam oczami, wpychając jedną frytkę do ust.
- Nie rozmawiajmy na ten temat. - odezwał się Malik. Nagle poczułam, jak pod stołem chwyta moją dłoń i splata nasze palce. Uśmiecham się pod nosem, pochłaniając dalej jedzenie.
Victoria zaprosiła Zayna do siebie. Co prawda Dawida też, ale nie miał czasu, bo musiał do mamy pójść, pomóc jej. Usiedliśmy w trójkę na naszym łóżku, nie odzywając się.
- Victoria! - krzyknęła jej mama. - Idź kupić sól! - Ruda leniwie wstała i wyszła bez słowa.
Teraz dopiero odczułam tę niezręczną ciszę między mną a Zaynem. W pewnym momencie wstałam i chciałam wyjść, ale chwycił mój nadgarstek, lekko mną szarpnął tak, że wylądowałam na jego kolanach i wbił się w moje usta.
Zatracając się w poczuciu radości, jaką mi dawał, oplotłam jego szyję swoimi chudymi rękami.
- Zayn... - przerwałam, wracając do rzeczywistości. Nie mogę się z nim całować, wiedząc, co nas łączyło.
- Shh... Potrzebuję Cię, Laura... Proszę.... - ostatnie słowo wypowiedział tak wolno, że pogubiłam się w swoich myślach. Gdy skinęłam głową, przeniósł swoje pocałunki z moich ust do szyi. Wciągnęłam nachalnie powietrze, wplatając palce w jego wyżelowane włosy i ciągnąc za ich końce. Czułam, jak Malik co chwilę ściska mnie w talii. Widzę, że powstrzymuje się przed ściągnięcia ze mnie ubrania, ale... Nie musi, ponieważ to ja sama zdjęłam swoją koszulkę.
- Laura... - sapnął, oddychając łapczywie. - Zaraz Vici wróci... - wydukał. Kompletnie o niej zapomniałam.
Wyjęłam telefon i napisałam, żeby nie wracała szybko, co zajarzyła i poszła do Loren. Otarłam się swoimi pośladkami o krocze Mulata, przez co syknął i wbił się w moje usta. Dłonie przeniósł na moje piersi, które lekko ugniatał. Z mojego gardła wydostał się niekontrolowany jęk, który przypominał bardziej odgłos osła...
- Nie zostawiaj mnie już, nigdy... - wyszeptał między pocałunkami.
- Nie zostawię... - odpowiedziałam, bez namysłu.
Żałuję, że robię mu nadzieję mimo,.że jestem pewna, że nie będę z nim... Chcę odskocznii. Wiem, że to w pewnym sensie samolubne, ale Harry... Kocham go i wreszcie mogę to przyznać przed samą sobą, ale nie teraz przed Zaynem.
Jestem suką...
(...)
Gdy zostałam sama, bo Zayn musiał wracać, a Vici stwierdziła, że zostaje u Loren na noc postanowiłam napisać coś w moim pamiętniku...
#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#