sobota, 14 marca 2015

Rozdział 7.

Muzyka do rozdziału :
*Taylor Swift - Fearless
*Taylor Swift - Forever & Always
*Taylor Swift - Stay Beautiful
*One Direction - Steal my girl

*2 tygodnie później*
Wszystko się układa tak, jak tego chciałam. Mój związek z Malikiem rozkwita, moja stopa wyzdrowiała, a w szkole mam więcej znajomych. Harry cały czas jest dupkiem. Oksana od dwóch dni spotyka się z Niallem. Louis to debil. Liam okazał się słodki i lubię go.
- Gotowa? - zapytał Zayn, wchodząc do mojego pokoju. Jedziemy do restauracji. Trochę się stresuję, ale dam radę. Założyłam biało - czarną sukienkę z odkrytymi plecami, która sięga mi przed kolana. Na stopy wybrałam białe szpilki. Włosy zakręciłam w sprężynki i pomalowałam się trochę bardziej niż zwykle.
- Tak. - uśmiechnęłam się do chłopaka, wychodząc z nim na korytarz.
- Gdzie idziecie? - zapytał Niall.
- Do restauracji. - odpowiedział Zayn. Blondyn uśmiechnął się do mnie i przytulił na pożegnanie. Aaa. Zapomniałam. Dużo osób wylatuje na kilkudniową wycieczkę. W domu będę tylko ja, Emilly i.... Najgorszy chłopak Na świecie. Tak, chodzi o Harry'ego. Jestem smutna, że Zayn też leci, ale musi. Miałam lecieć z nimi, pobawić się, ale muszę się uczyć. Zależy mi na studiach.
Wsiedliśmy do samochodu, gdzie Zayn ułożył dłoń na moim nagim udzie. Przez moje ciało przeszły przyjemne ciarki. Uwielbiam, kiedy on tak robi...
- Laura?
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Będę tęsknić. - wyszeptał.
- Ja też... - odwróciłam wzrok od jego dużych oczu, po czym splotłam nasze palce razem. Samochód chłopaka zatrzymał się przed dużym budynkiem. Wyda dzisiaj sporo pieniędzy... Chciałam się dołożyć, ale on się uparł, że nie. Kelner pokazał nam nasz stolik, przy którym zaraz usiedliśmy.
- Na co masz ochotę? - zapytał, cicho.
- Może.... Spaghetti. - zachichotałam, całując go w nos.
- Ja też. - zamówiliśmy nasze dania, po czym zastała cisza. Nie wiem, czemu między nami jest taka napięta atmosfera. To przez tą wycieczkę?  Możliwe ... Nie chcę, żeby tak było.... Kelnerka przyniosła nasze zamówienia i oboje zatraciliśmy się w jedzeniu.
- Zayn ... - szepnęłam, gdy do lokalu wszedł ktoś znajomy ... Luke, Adam i Eric... 
- Fuck. Siedź tu. - rozkazał mi, na co lekko się przeraziłam. Nigdy tak do mnie nie powiedział. Chłopak poszedł do nich. Byli źli, to dało się wyczuć. Adam wskazał dłonią na mnie, co było dziwne. Malik wyprowadził ich na dwór. O co tu chodzi?!
 Po kilkunastu minutach, chłopak wrócił. Zezłościł się. Boję się, że teraz ja mogę przez to oberwać. 
- O co chodzi? - zapytałam, chwytając jego dłoń, którą zaraz wyrwał.
- O nic. Proszę, nie wpieprzaj się... - oparł się o krzesło. Ciśnienie mi skoczyło. Przez te dwa tygodnie było tak wspaniale, a on to wszystko musiał zepsuć. Wstałam od stołu.
- Dzięki za kolację. Cześć. - powiedziałam, patrząc w jego oczy. Liczyłam, że może mnie zatrzyma, ale on szepnął tylko ciche "Pa." Opuściłam lokal. Jest ciemno.... Nie miałam zielonego pojęcia, w którą stronę powinnam się udać, żeby trafić do domu. Skręciłam więc w lewo. Moje oczy zalały się łzami, przez co drogę widziałam jak przez mgłę.
- Nie! - krzyknęłam, gdy deszcz zaczął padać. Świetnie.
Po 30 minutach spaceru znalazłam się gdzieś na jakimś zadupiu. Nie wiem, gdzie jestem. Usiadłam na schodach jakiegoś sklepu, czekając. Pozwoliłam łzą swobodnie spływać po moich policzkach.
**H**
- Jest tu Laura? - zapytał Zayn. Nie odpowiedziałem mu, ponieważ wyręczył mnie Pan idealny Niall.
- Nie. Byliście na kolacji, co nie?! - zapytał, zestresowany blondyn. Jak ja kocham takie akcje, ale muszę się powstrzymać przed przyglądaniu się im. Siedzimy z Emilly przed telewizorem i zajadamy popcorn.
- Tak... Byliśmy ... - Mulat usiadł na podłodze, łapiąc się za głowę.
- Co to ma kuźwa znaczyć?! Coś Ty jej zrobił, Malik?! - krzyknął Horan.
- Ja ... Ja ... - zaczął się jąkać. Dobra ... Trzeba przerwać to przedstawienie.
- Zayn. - burknąłem.
- Co?
- Opowiedz dokładnie, co się tam stało. - rozkazałem mu. Mnie się jakoś posłuchał.
- Luke, Adam i Eric przyszli ... Mówili, że jeżeli nie spłacimy im długu to jej coś zrobią... Jej, Emilly i Oksanie. - wydukał. Z zaskoczenia otworzyłem gębę. Chyba ich posrało... Nie sądziłem, że są aż takimi dupkami.
- Co potem się działo? Oni ją zabrali?! - krzyczałem już z nerwów. Jeżeli tak, to dziewczyna nie przeżyje z nimi ani minuty. To są psychole ... I pomyśleć, że też taki jestem... No... Nie taki...
- Nie! Zezłościła się, bo byłem oschły i wyszła. Tak po prostu. 
- Jadę jej szukać po okolicy, a Wy macie siedzieć na dupach i czekać. Może wróci. - zakomunikowałem, ubierając kurtkę. Nie mam pojęcia, co robię... Wiem tylko tyle, że muszę ją znaleźć... I to bardzo szybko!
**L**
 Zimno. Nic więcej nie czuję prócz zimna i smutku. Siedzę na schodach przed jakimś sklepem i nie wiem, co dalej zrobić. Napisać do kogoś? Nie ... Lepiej nie... Oparłam głowę o ścianę, zamykając oczy. Poczułam wibrację w telefonie. Oksana. Jedyna się martwi. Nie odczytałam wiadomości, tylko odłożyłam telefon z powrotem do torebki. Cały czas ktoś dzwonił i pisał do mnie, a ja się tym specjalnie nie przejmowałam. Postanowiłam wejść do tego sklepu i kupić sobie coś na rozluźnienie. Tak. Mam na myśli alkohol. Kasjerka przez długi czas nie chciała mi go dać i twierdziła, że jestem naćpana, ale wytłumaczyłam jej wszystko i w końcu uległa. Wróciłam na moje kochane schody i upiłam spory łyk z butelki. "Widzę, że wracamy do przeszłości, Laura.: mówi mi moja podświadomość. 
Pół butelki zeszło, ja nie widzę nic prócz mgły. Robi mi się niedobrze ... Chwyciłam się za obolałą głowę, śmiejąc się pod nosem (nie wiem, z czego ...). Pod sklepem zatrzymał się czarny Range Roover. Gdzieś jużtakiego widziałam.
- Laura! - krzyknął Harry, który od razu podbiegł do mnie. Chwycił mnie za ramię i próbował podnieść, ale mu się wyrywałam.
- Zostaw mnie! - wydarłam się.
- Jesteś pijana. - jęknął, niezadowolony.
- Nie. - powiedziałam, chowając za plecami butelkę.
- Oddaj to. - Styles nachylił się do mnie i wyrwał mi butelkę czystej, rzucając ją gdzieś na trawę. - Wracamy do domu.
- Od kiedy Ty się tak mną przejmujesz? - wydukałam z trudem.
- Nie przejmuje. - powiedział chłopak, wręcz wpychając mnie do samochodu. Zapiął mi pasy, ponieważ sama nie byłam do tego zdolna. 
**H**
Co chwilę się śmiała. Przyznaję, było to słodkie, ale bez przesady! Denerwująca jest. Jak Malik mógł z nią wytrzymać te dwa tygodnie?! Rozumiem, mieć taką dziewczynę jak Emilly, ale Laura?! Przecież ... Ona nie umie się zachować. Jeszcze ten alkoholizm...
- Harry. - szepnęła, patrząc się na mnie tymi swoimi dużymi oczami.
- Co chcesz? - odwróciłem szybko wzrok od niej.
- Jesteś słodki. - zachichotała. Wywróciłem oczami na ten komplement.
- Taa ... Dzięki. - ziewnąłem. Po dzisiejszym dniu będę musiał odpocząć.... Jestem tak padnięty. Chcę spać.
- Nie ma za co. - szepnęła, śmiejąc się. Położyła swoją małą dłoń na moim udzie, przez co zesztywniałem. Co ten babsztyl wyrabia?! Zataczała palcem kółka na moim udzie.
- Mogę wiedzieć, co Ty robisz?
- Nic ... - uśmiechnęła się do mnie. Westchnąłem i odepchnąłem jej dłoń.
- Ja nie Zayn.
- Wiem ... - szepnęła, najwyraźniej posmutniała.
 Reszta drogi minęła nam w ciszy. Od czasu do czasu Laura śmiała się, tak po prostu, z dupy. 
- Odepnij mi pasy. - rozkazała. Kiedyś ją zabiję, przysięgam.
- Już. - spojrzałem jej w oczy. Byliśmy dziwnie blisko. Za blisko. Odepchnąłem od siebie tę myśl, że patrzyłem jej w oczy i wysiadłem z samochodu. 
- Uważaj! - krzyknąłem, gdy omal co się nie zabiła. Upadła by, gdybym jej nie złapał.
- Dziękuję ... - szepnęła. 
Weszliśmy do domu i wszyscy domownicy się na nią rzucili. Wszyscy, oprócz Malika...
**L**
 Obudziły mnie promienie Słońca i ból głowy. Co się wczoraj działo, że piłam? Nic nie pamiętam ... Byłam na kolacji z Zaynem a potem uciekłam. 
- Jak się czujesz? - zapytała przyjaciółka.
- Źle. - zaśmiałyśmy się obie. Tęskniłam za naszymi wspólnymi rozmowami.
- Nie dziwię Ci się. Tyle wypiłaś ... - była smutna. Wywnioskowałam to po jej głosie.
- Wiem ...
- Miałaś nie pić... Dobrze wiesz, że łatwo jest się uzależnić. - wypowiedziała, akurat, jak do pokoju wszedł nie kto inny jak Mulat.
- Przepraszam. - wypowiedział.
- Nie. Wyjdź, Zayn. Proszę. - burknęłam, ze złości. Nie teraz. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Jak on w ogóle mógł tak mnie zostawić?! Jeszcze nie raczył mnie poszukać, tylko wysłał..... Harry! Przerażona pobiegłam w poszukiwaniu chłopaka z burzą loków. Przypomniałam sobie moment, w którym weszłam mu do pokoju. Zaczęłam poszukiwania tego pomieszczenia, aż w końcu, znalazłam. Stałam przed pokojem, zastanawiając się, czy wejść. Postanowiłam zapukać.
- Wejdź. - krzyknął Harry. Przełknęłam rosnącą mi w gardle gulę i przekroczyłam próg. - Co chciałaś? - zapytał, przenosząc się do pozycji siedzącej. Nie miał na sobie koszulki. Skarciłam się w myślach za to, że podziwiałam jego rysunki na ciele.
- Dziękuję ... - szepnęłam, spuszczając wzrok.
- Nie ma za co. Ktoś musiał jechać. - osunął się na bok, robiąc mi miejsce obok siebie. Cała się trzęsłam, gdy zajęłam miejsce z boku chłopaka. Mam nadzieję, że tego nie zauważy.
- Ale Ty nie musiałeś. To był obowiązek Zayna... - spojrzałam na niego, czekając na odpowiedź. Na jego czole pojawiła się mała zmarszczka. Myśli.
- On był roztrzęsiony... Po za tym, zanim zdążył coś powiedzieć, ja już ubierałem kurtkę.
- Dlaczego tak się mną przejmowałeś? - palnęłam. Po wzroku Harry'ego wywnioskowałam, że się nie przejmował.
- Nie przejmowałem się. Tylko ... Ehh ... - zaczął bawić się palcami. - Eric, Adam i Luke ... Oni są inni.
- O co Wam chodzi z tym, że są inni? - pisnęłam.
- Nie pytaj. Nie zrozumiesz.
- Powiedz mi... - szepnęłam.
- Nie. Idź już. - syknął Harry, unikając mojego wzroku.

#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#

6 komentarzy: