wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 18.

Muzyka do rozdziału:
*Christina Perri - Jar of hearts
*Christina Perri - A Thousand Years
*P!nk - Perfect
*We The Kings - Sad Song

Weszłam do kuchni, trzymając Oksanę za dłoń. Próbowałam unikać rozwścieczonego wzroku Emilly, ale była cały czas wpatrzona we mnie i ... Przypadkiem spojrzałam.
- Emilly ... - szepnęłam, podchodząc do niej. Automatycznie odsunęła się ode mnie.
- Nie zbliżaj się. - syknęła.
- Nic mnie nie łączy z Harrym... - poczułam rosnącą w gardle gulę. Nie kłamię... Nie łączy mnie z nim nic, tylko koleżeństwo i nienawiść. I.... Kilka pocałunków... Ughh!
- To nie zmienia faktu, że powiedział "Laura"... - machnęła ręką. - Nie mam ochoty rozmawiać. Idę do szkoły. Cześć. - i zostałam sama z przyjaciółkom.
(...)
 Oksana poszła z Niallem na spacer i pewnie nie wrócą do nocy. Siedzę sama przed telewizorem z miską chipsów na moich kolanach. Latałam jak szalona po kanałach, gdy coś przykuło moją uwagę.
 Wiadomości z Anglii....
 Holmes Chapel...
 "Wypadek samochodowy. Czarny Range Rover zderzył się z tirem. Właściciel czarnej osobówki jest poważnie poszkodowany i leży w szpitalu. Walczy z życiem."
 Szybko zachłysnęłam się powietrzem.
 Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale po moich policzkach sunęły ciepłe łzy, zaczęłam się nerwowo pocić, cała się trzęsłam.
 Poczułam nagłe ukłucie w klatce piersiowej.
 Zapisałam szybko adres w telefonie i, zakładając jakieś buty, wybiegłam na dwór. Rozejrzałam się po podwórku w celu odnalezienia drugiego samochodu.
 Nie mam prawa jazdy, ale umiem prowadzić... Zapięłam pasy drżącymi dłońmi. Jak dobrze, że chłopak nigdy nie wyciąga kluczyków ze stacyjki...
 Z piskiem opon wyjechałam na drogę, po czym wstukałam w nawigację odpowiedni adres. Okazało się, że jest w tym szpitalu, co ja byłam ze swoją zranioną stopą. Cóż za ironia...
(...)
Po 10 minutach szukania miejsca na parkingu, wbiegłam do śmierdzącego lekami miejsca. Nienawidzę szpitali... Nie lubię tego zapachu. Wymiotować mi się chcę... Przepchałam się obok chorych ludzi do informacji, gdzie zapytałam się, krzycząc, gdzie jest chłopak z wypadku samochodowego.
 Kobieta, która siedziała za ladą prosiła mnie, żebym się uspokoiła, bo wezwie ochronę, wiec trochę ochłonęłam.
- 10 piętro, pokój numer 42. - odpowiedziała, zamykając wielką teczkę z papierami. Szybko pobiegłam w stronę windy, do której wsiadłam. Na moje szczęście, nie było w niej nikogo, oprócz małej dziewczynki, która się na mnie patrzyła.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytała, gdy mijałyśmy 3 piętro.
- Oo. Mój kolega miał wypadek, a Ty? - zapytałam, uśmiechając się fałszywie.
- Mamusia mi umiera... - Na jej słowa opadła mi szczęka. Nie mam zielonego pojęcia, co odpowiedzieć.
- Na pewno wyzdrowieje...
- Nie... Tatuś powiedział, że Aniołki już po nią przyleciały.
- Ohh.... - westchnęłam.
- Po Twojego kolegę też przyjdą Aniołki? - zapytała, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami. Przypomniały mi się wiadomości. "Walczy z życiem". Do moich oczu napłynęły łzy. Sama nie wiem, dlaczego tak reaguje na wieść, że Harry może zginąć... Przecież.... Nienawidzę go, prawda?
 Cokolwiek bym zrobiła, żeby go znienawidzić... I tak to nie zadziała. Jakkolwiek jestem na niego zła, zawsze znajdziemy siebie... Zawsze znajdę sposób, żeby odgonić to na bok...  Od naszego pierwszego pocałunku... Od momentu kiedy odebrał mnie po naszej "kolacji" z Zaynem coś nas połączyło... Tylko, że nikt nie wie, co to tak na prawdę jest...
- Nie wiem... - odpowiedziałam, dusząc się łzami.
"Piętro dziesiąte".
 Przytuliłam pospiesznie dziewczynkę i wybiegłam z windy. Para drzwi. Nad jednymi z nich widniał wielki napis "Oddział powypadkowy", gdzie się udałam.
- Pokój 30, 32, 34, 36, 38 .... 40... 42! To tutaj. - mówiłam w myślach. Stanęłam przed zamkniętymi drzwiami, ocierając mokre policzki. Przejrzałam się w szybce telefonu i zauważyłam, że wyglądam okropnie... Makijaż mi się cały rozmazał. Westchnęłam, przymykając powieki. Pchnęłam lekko drzwi, które od razu się otworzyły. Weszłam do środka pomieszczenia, rozglądając się po nim.
 Pomalowany był na zielono, co dawało lekki urok temu miejscu, pomijając fakt, że to szpital... Znajdowało się tu jakieś 8 łóżek, z czego większość było pustych.
 Moją uwagę przykuł pewien chłopak z lokami, który leżał na wznak.
 Harry.
 Moje serce po raz kolejny przyspieszyło, gdy zobaczyłam jego poważny stan. Cały był poobijany. Obandażowaną miał lewą nogę i obydwie ręce. Jego prawa brew była rozcięta.Cały dygotał. Podeszłam do niego, czując jak po moich policzkach suną łzy. Przysunęłam sobie krzesło do jego łóżka, siadając na nim. Zasłoniłam dłońmi twarz, zauważając, że się nie rusza ani nie odzywa. Ma tylko zamknięte oczy. Pociągnęłam nosem, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie odwróciłam się, napotykając starszego faceta w białym fartuchu i plakietką na piersi. Troy Grogen, lekarz. Podał mi jakąś zwiniętą kartkę, po czym wyszedł z sali. Reszta pacjentów na tej sali (trzech) wpatrywali się we mnie ze współczuciem.
 Rozwinęłam białą karteczkę i od razu w oczy rzuciło mi się nazwisko Harry'ego.
"Wypadek samochodowy. Przyczyna pobytu: złamanie odcinka piszczelowego w lewej kończynie, naderwane mięśnie w obu kończynach górnych, rozcięta prawa brew i możliwy wstrząs mózgu."
 Chwyciłam jedną dłoń Stylesa, unosząc ją delikatnie do swoich ust.
 Na pewno nie jest i nigdy nie będzie on mi obojętny....
 Kilka moich ciepłych łez otuliły jego dłoń, gdy złożyłam na niej pocałunek.
(...)
 Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale jestem tu 4 godziny. Jest 23 i jakoś nie spieszy mi się, żeby wrócić do domu. Harry od tamtej chwili nie otworzył oczu.
 Dziwi mnie to, że nikt z jego znajomych nie przyjechał. Emilly, Niall... Luke, Adam... Liam, Louis. Tylko ja się o niego martwię? Na prawdę?
- Laura... - szepnął, zdziwiony, wyrywając mnie tym z zamyślenia.
- Jak się czujesz? - pisnęłam, ocierając świeże łzy.
- Nie płacz... - uniósł swoją drżącą rękę, sycząc z bólu tylko po to, żeby otrzeć moje nowe łzy.
- Bałam się o Ciebie. - powiedziałam, rozklejając się.
- Dziękuję, że tu jesteś.... - szepnął, patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi oczami.
Gdy tylko lekarz usłyszał, że Harry się przebudził, wbiegł zdenerwowany do pokoju.
- Będzie musiał przejść Pan dwie operacje... - zakomunikował. - Pani to narzeczona?
- Przyjaciółka... - poprawił go Styles.
- Aha.... Dobrze, więc najpierw wykonamy Panu operację składania kości, ponieważ piszczel jest w tak złym stanie, że to samo się nie zrośnie, natomiast druga jest już trochę poważniejsza... - zatrzymał się, by zaczerpnąć powietrza i sprawdzić, czy słuchamy. Słuchaliśmy. - Jak Pani już dobrze wie, Pan Styles ma naderwane mięśnie. Mięsień w prawej kończynie jest tak naderwany, że będziemy musieli go zszyć.
- Więc dlaczego jest poważniejsza? - zapytałam, denerwując się.
- Mięsień jest blisko żył... Zdarzają się przypadki, gdy coś idzie nie tak i albo żyły pękają albo mięsień wysiada po zszyciu i nie będzie Pan mógł ruszać ręką... - wzruszył ramionami, po czym spojrzałam na Harry'ego. Najwidoczniej jest zdenerwowany, ponieważ patrzy gdzieś w przestrzeń, jakby go tu nie było...
- Przykro mi. - powiedział lekarz i wyszedł z sali.
 Za... Je... Biście....

#Jeżeli przeczytałeś, zostaw komentarz#

6 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się tak szybkiego rozdziału, ale jestem mile zaskoczona :) Kocham twoje opowiadanie :D Layn + Laura :D
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie! :c Genialny rozdzial ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały! kochaam bardzo! Zayn+Laura *.* czekkam na next *.* <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak powiedziała Laura na samym końcu. Ten rozdział jest ZaJeBisty <3 kocham cię normalnie że piszesz tak wspaniałe rozdziały <3 Harry + Laura Forever <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpis ! Będę śledziła dalej :)
    Zapraszam do wykonania LABu do którego pozwoliłam sobie cię nominować :)
    http://burn-harry-styles.blogspot.com/2015/04/rozdzia-18.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Super grunt to wrzucić Ci twój własny link. Za pomyłkę przepraszam i myślę że ten poniższy będzie lepszy do tego aby dostać się do pytań http://rebeckabeztytulu.blogspot.com/2015/04/lba.html

    OdpowiedzUsuń